Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych CLI

30 285  
102   4  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

POGRAŁ

Sytuacja miała miejsce na krótko przed egzaminami gimnazjalnymi. Tradycyjnie po południu wybraliśmy się z kumplami grać w gałę. Po około 15 minutach gry kolega zagrał mi piłkę, ja uradowany że zgubiłem obrońców biegnę z piłką, kiwam bramkarza i teraz tylko ja i bramka. Strzelam gola, właśnie w tym momencie z radości chciałem odstawić gimnastykę artystyczną na poprzeczce, rozpędzony złapałem się poprzeczki, a że poprzeczka była śliska (po deszczu), to gdy moje ciało było na wysokości tejże poprzeczki moje dłonie ze ślizgnęły się i upadłem na Betonowy Plac Gry (watro dodać że lekki to ja nie byłem).
Obudziłem się, gdy na boisku była już karetka. Efekt Końcowy: Wieloodłamowe złamanie obojczyka, zerwanie więzadła kruczo barkowego i wstrząśnienie mózgu. 7 dni w szpitalu, 5 tygodni w opatrunku typu Desaulta, 2 miesiące rehabilitacji. Wspomnienia kolegów bezcenne.

by Krvszyna

* * * * *

SPRÓBOWAŁ

Rzecz działa się przed domem, miałem wtedy z 8 lat. Stoi sobie rower postawiony do góry nogami, na siodełku i kierownicy. Generalnie nie pamiętam dlaczego, ale postanowiłem włożyć środkowy palec prawej ręki między zębatkę a łańcuch i nie wiedzieć czemu zakręciłem pedałem. Pogotowie, szycie i słowa lekarza, o których dowiedziałem się będąc starszy: Jeszcze 10 minut i nie miałbym końcówki palca. Blizna została do dzisiaj.

by Wulkanizatorr

* * * * *

POMOGŁA

Zdarzyło się to, gdy miałam jakieś 5-6 lat. Moja siostra (starsza o 9 lat) robiła szarlotkę, a ja strasznie chciałam jej w tym pomóc. Postanowiłam, że będę obierać razem z nią jabłka, więc chwyciłam za jedno i zaczęłam rozglądać się za nożem. Siostra, która nie chciała mojej pomocy, zabrała mi je. Pech chciał, że w ręce cały czas trzymała nóż i przy okazji rozcięła mi palec. Później pamiętam już tylko krew i łzy. Na szczęście skończyło się zaledwie na 4 szwach i jak to się później domagałam w sklepie - opierniczu dla siostry.

by Zizula

* * * * *

HULAJNOGA

Pewnego dnia (szłam do 4 klasy) jeździłam sobie po podwórku hulajnogą. Podnieta ostra, bo była nowa. Tak sobie jeżdżę, jeżdżę i pech chciał, że spadłam z wjazdu (jest wyższy od gruntu o jakiś 1cm) na ziemię i zahaczyłam o niego przednim kółkiem. Wyglebałam się i walnęłam brzuchem o beton. Nie mogłam złapać oddechu i resztkami sił zaczęłam wołać tatę. Niestety nikogo nie było na polu. Położyłam się na ziemi i ni z gruchy ni z pietruchy zemdlałam. "Obudziłam" się gdy mama wołała "Asia, Asia słyszysz mnie?!". Biedna, była cała przerażona a tata cały blady. Oczywiście rodzinka się zleciała bo by nie było. Jakieś pół godziny później pojechałam karetką do szpitala, o dziwo na sygnale. Ale nie zostałam tam, nie chciałam. Podobno gdy tak leżałam nieprzytomna, brat (o 2 lata młodszy) ze stoickim spokojem powiedział mamie "O, mamo, Aśka zemdlała." Chyba mu nie wierzę.

SZPAGAT

Kolejne moje przeżycie traumatyczne ma związek z WF-em. To było w tamtym roku. Rozgrzewka piąte przez dziesiąte. Koleżanka rzuciła hasło: "Ile wam brakuje do szpagatu?" No to ja zadowolona że niewiele (jakieś 12 cm), rozciągnęłam się ze dwa razy i dawaaaaj. Jak mi coś nie chrupnęło. Przerażona wstaję. Mroczki przed oczami, momentalnie widzę przez mgłę. Dziewczyny coś do mnie mówią, a ja słyszałam jakby ktoś do puszki mówił. Nie mogłam stać, nie mogłam siedzieć. Zadzwoniłam po tatę i na następny dzień pojechaliśmy do szpitala. Nawet spać nie mogłam. Okazało się, że naderwałam sobie ścięgno - efekt 2 tygodnie nudy w domu i zwolnienie z WF-u. Z tego ostatniego akurat byłam zadowolona.

by Swtkiwi

* * * * *

WYKONAŁA POLECENIE

Działo się to w czasach podstawówki, gdy to na lekcjach wuefu radośnie uczyliśmy się skakać w dal. Wiadomo - bieżnia, wyskok, piaskownica. Po którejś z kolei turze nasza Pani od wuefu kazała nam mocniej wyciągać nogi do przodu podczas skoku. No to wyciągnęłam. Z dodatkowym efektem kolana wbijającego się z impetem w szczękę i pamiątką w postaci ukruszonej górnej "jedynki".

by Devolish

* * * * *

WRESTLING

Jak byłem mały to z bratem (5 lat młodszy) uwielbialiśmy oglądać wrestling. Naszym marzeniem było zostać mistrzami ringu. Często też trenowaliśmy u mnie w pokoju (ale bitwy odchodziły). Pewnego razu brat uzyskał przewagę i powiedziałem mu, żeby kopnął mnie w twarz, bo to tak fajnie wygląda. Szkoda tylko, że mu nie wspomniałem, żeby tylko zamarkował tego kopniaka. To była najmocniejsza sztuka jaką w życiu dostałem na nos.

by JZ @

* * * * *

SIĘ CZEPIŁ

Miałem taką sytuację kiedyś będąc dzieciakiem mając jakieś kilkanaście lat. Z uwagi na to iż jestem niepełnosprawny i od dzieciaka jeździłem na wózku pokazuje to iż każdy może mieć postrzelone pomysły nawet osoba niepełnosprawna. Ale piszę o tym bo wózek ma tutaj zasadnicze znaczenie. Otóż mój kuzyn miał tzw. motorynkę (zresztą potem skutery i motory ale mniejsza z tym). Oczywiście z nudów wpadliśmy na pomysł że chwycę się bagażnika i tak pojedziemy sobie asfaltem koło jego domu. Wszystko się pięknie sprawdzało (wiatr we włosach itp. póki kółka mego wózka nie trafiły na dziurę w asfalcie. Jak już mi kuzyni pomogli mi się pozbierać z asfaltu nie mogłem złapać oddechu bo wyrżnąłem "klatą". Ale rodzince się nie przyznałem od razu, żeby czasem ciotka nie opierniczyła kuzyna. Mamuśka się dowiedziała o wydarzeniu chyba po kilku dniach. Morał: nie czepiajcie się jadących pojazdów bo to się może źle skończyć.

by Mantis

* * * * *

STARY A GŁUPI

OSIEMNASTKA


Jako wielki fan piłki nożnej, postanowiłem moją 18 z kumplami przyświętować wielkim meczem, jako, że data ta wypadła w tygodniu (pić piliśmy w weekend ;p - no ale nie ważne). Przygotowania, plany, w końcu nadeszła godzina zero - rozpoczynamy. Gram w napadzie, toteż cały czas byłem na styk z obrońcami. W końcu pierwsza prostopadła piłka do mnie, ja próbując ją przyjąć lewą nogą (którą nie potrafię zbyt dobrze grać), stanąłem na niej tak niefortunnie, że kolano poszło mi do środka, a ja się przechyliłem w jego stronę. Podobno nie wyglądało to zbyt fajnie, bo niektórzy aż zasyczeli. "Jak człowiek-guma" - ktoś zakrzyknął w żarcie. Mi do śmiechu nie było, bo odczuwałem cierpienie porównywalne z takimi traumami jak wyrywanie pierwszego zęba, pierwsza przewrotka na rowerze, bądź pierwszy rozkrwawiony nos po uderzeniu w drzewo. A może i mocniejszy - z tym wyjątkiem, że tym razem się nie popłakałem. To jednak nie mógł być koniec. Rzecz jasna mecz się dla mnie skończył, gdyż uporczywy ból nie dał się rozchodzić(!) i nie dało się z nim grać, a trzeba jeszcze wrócić do domu. W tym celu musiałem przejść jeszcze przez dwumetrową siatkę, które to ze zdrową nogą problemem nie było. I początkowo wydawało się wykonalne nawet i z bolącym kolanem. Jednak próbując przesadzić lewą nogę, przekrzywiłem ją nienaturalnie, przez co zaatakował mnie taki ból, że spadłem z tej siatki. Na plecy. O tyle dobrze, że już po drugiej stronie. Efekt obu wypadków? W kolanie - zerwane więzadło boczne przyśrodkowe - pięć tygodni w stabilizatorze (taki zdejmowany gips), na plecach o dziwo jedynie stłuczenia. Morał? Świętując swoją 18. zawsze idźcie się napić. Od razu.

by Marojuve

* * * * *

ŚCIEMA

Trochę wstyd, bo większość opowieści powyżej przedstawia bohaterów z lat dzieciństwa, gdy wyobraźnia jeszcze płytka etc. Moja historia wydarzyła się na późniejszym etapie życia - liceum, jakieś 17 lat. Weekend. Działka kolegi. Alkohol, poranny kac i rewelacyjny pomysł - jeden z nas dysponował skodą 120L (model ciut nowszy od Jożina, połowa lat ’80), tylny napęd, lekka buda - w sam raz do ślizgania się po lesie (w nocy trochę padało - woda, błotko i rozrywka gotowa). Właściciel skody miał wprawę z tylnym napędem i może trochę mniej wypił dnia poprzedniego. Szaleliśmy jak się patrzy, grzybiarze byli cali w błocie (niestety nie przypadkiem), a my uchachani po uszy. W końcu sam usiadłem za kółkiem. Najpierw powoli, ale w miarę jak rosła pewność siebie coraz szybciej, ręczny, kontra; normalnie Hołek to cienki Bolek. W pewnym momencie zdążyłem tylko krzyknąć - "Straciłem kontrolę!". Właściciel auta przyznał później, że myślał iż żartowałem, ale ja mówiłem serio. Dzwon i cisza. Środek lasu, a my na drzewie. I w tej ciszy spada na maskę cała masa igliwia (bo to sosna była). Konsternacja. Właściciel wychodzi i odgarnia szczotką igliwie z maski. Dziś jak o tym myślę, to ten obrazek - dzwon, igliwie i szczotka - rozśmiesza mnie do łez. Ale uwierzcie, wtedy nie było mi do śmiechu. Najlepsza jest ściema którą wymyśliłem w domu (jakoś trzeba było usprawiedliwić wydatek na błotnik, który pochłonął praktycznie całość zarobionej przez wakacje kaski): Robiliśmy ognisko, a ja niby niosłem kamień aby odgrodzić palenisko. i się potknąłem (o szlauch). Ten ciężki kamień uderzył w błotnik no i jest szkoda (w skodzie). Nie wiem czy ktokolwiek w to uwierzył. Z perspektywy czasu ta ściema jest jeszcze głupsza niż sam wypadek.

by MW @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 30285x | Komentarzy: 4 | Okejek: 102 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało