Narzekacie, że faceci to świnie, że myślimy tylko o sobie, że chyłkiem zerkamy na pośladki mijających nas dziewcząt, że się nie poświęcamy... My najczęściej dzielnie te pomówienia znosimy, chociaż czasem chcielibyśmy Wam powiedzieć, jak bardzo się mylicie w swoich ocenach. Dlatego dziś właśnie przedstawimy Wam listę upokarzających rzeczy, które robimy tylko i wyłącznie dla Was.
Romantycznie słodkie aż do lukrowego porzygu zwieńczonego lepkim od cukru misiaczkiem Haribo. Wklepywanie tych wszystkich idiotycznych zdrobnień, serduszkowych emotikonek i obowiązkowych zapewnień o dozgonnej miłości naprawdę ciężko nam przechodzi przez palce.
Technologia, psia jej mać. Większym debilizmem może być już tylko żałosne wypłakiwanie rzewnych serenad pod balkonem.
A mimo to dla Was potrafimy wstukać to nieszczęsne <3 Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale gdyby nie Wasza obecność, to większość z nas spędzałaby wieczory oglądając niemieckie pornole, tudzież filmy, w których główną atrakcją jest wszechobecny rozpierdziel, fruwające wesoło flaki i skąpane w morzu krwi cycunie – całość podana w zalewie z humoru balansującego na cienkiej granicy pomiędzy czerstwą kloaką a seksistowskim bagnem.
Niestety, żadnych z wyżej wymienionych elementów nie ma w „Seksie w wielkim mieście” czy „Dzienniku Brydżyt Jones”.
A mimo to potrafimy znieść dwie godziny Hugh Granta podwalającego się do rumianej idiotki z nadwagą.
A wiedzcie, że większość z nas wolałaby w tym momencie skoczyć w otchłań płomieni Mordoru, lub zamknąć się w sobie i nigdy stamtąd nie wyjść. A jednak, czasem z miłości upadamy na samo dno i chowając męską dumę głęboko w kieszeń, drżącym, cichym głosem, z wielkim rumieńcem na licu chrypiemy do pani kasjerki „...i jeszcze podpaski poproszę”. Blizna po tym zostaje na całe życie.
A mimo to nie boimy się nawet i takich upokorzeń. … albo taszczymy tabun toreb wypełnionych bublami, które zakupiłyście. Czasem zdarza nam się też okłamywać Was w żywe oczy, mówiąc, że ślicznie wyglądacie w tej (ohydnej) kiecy, tylko po to, aby ten wielogodzinny koszmar spędzony na wałęsaniu się od sklepu do sklepu już się skończył. I tak się nie kończy...
A mimo to wytrzymujemy całą wieczność, nie skarżąc się nawet przez chwilę. Podwójna randka? Kto to w ogóle wymyślił i czemu to ma służyć? Na pewno nie prokreacji.
W praktyce wygląda to na spotkanie dwóch rozćwierkanych dziewcząt, które przywlokły ze sobą swoich „świeżych” facetów wymieniających między sobą ponure, porozumiewawcze spojrzenia, z których odczytać można „Stary, ty też czujesz, że dziś nie zaruch#sz?”.
A mimo to sprawiamy wrażenie, jakbyśmy świetnie się bawili. Jest naukowo udowodnione, że mózg typowego faceta po trzech minutach wsłuchiwania się w głos trajkoczącej partnerki przechodzi w stan uśpienia. Po dziesięciu zaś minutach jego funkcje życiowe ustają. Jeśli jeszcze poprowadzicie swój monolog przez kolejne cztery minuty, w mózgu mężczyzny zajdą nieodwracalne zmiany. Sumując – po niecałym kwadransie Waszej monotonnej mantry nie tylko Was nie słuchamy, ale i jesteśmy o krok od tego, aby ślinić się obficie, a na słoneczko mówić „a guuu”.
A mimo to udajemy, że poświęcamy Wam całą naszą uwagę. „Nie! Ten szkaradny rudzielec, który podwalał się do mnie w pubie, wcale nie podobał mi się. Podobasz mi się tylko i wyłącznie Ty, kochanie.” Mówimy to patrząc Wam głęboko w oczy, jakby to w głębi naszych spojówek miałybyście znaleźć potwierdzenie prawdomówności naszych słów. Koniec końców, wierzycie nam... mimo że ten rudy kociak był niesamowicie seksowny i z całą pewnością, w alternatywnej rzeczywistości (tej, w której jesteśmy szczęśliwymi kawalerami), skorzystalibyśmy z okazji i z dziką chęcią zarazilibyśmy się od niej tryprem. Czy wiecie jak trudno jest żyć ze świadomością okłamywania ukochanej osoby?
A mimo to wytrzymujemy ten paskudny ból, tylko po to, aby Was uszczęśliwić. Nie ma co ukrywać – seks ma dla nas szczególnie ważne znaczenie. Mimo że bardzo chcielibyśmy rozpocząć naszą pierwszą randkę od średnio dyskretnego pytania dotyczącego Waszego stosunku do seksu analnego, to i tak tłamsimy ciekawość w sobie i... czekamy.
To przypomina trochę sytuację, kiedy pod choinką leżał przepiękny prezent, a my jako dzieciaki niecierpliwie czekaliśmy na pierwszą gwiazdkę, aby zobaczyć co kryje się w efektownym pudełku opasanym jeszcze efektowniejszą kokardą. Jakże wielki był nasz smutek, gdy wewnątrz czekały na nas skarpety z reniferem.
Jakże wielki jest nasz smutek, gdy po miesiącu cierpliwego randkowania okazuje się, że jedyną dopuszczalną pozycją będzie „seks na kłodę”.
A mimo to Was kochamy.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą