Sorry, jeśli za długie.
Moja mama pracowała kiedyś w pogotowiu ratunkowym. Zdarzało się czasami, że panowie, wtedy jeszcze milicjanci przyprowadzali jakiegoś pokaleczonego delikwenta. Rany były najczęściej skutkiem pijackiego mordobicia ale wymagały szybkiego pocerowania.
Często, gęsto, nazwijmy go, ówczesny dres, nie dość, że pijany, to jeszcze chamski, wulgarny i agresywny bywał i gdyby nie obecność mundurowych, chętnie przyłożyłby obsługującemu go lekarzowi, czy pielęgniarce. Zwłaszcza, gdy go zaszczypało.
W tamtych czasach do dezynfekcji ran używało się piochtaniny (dla niewtajemniczonych - płyn o intensywnej, ciemnofioletowej barwie, który długo się nie zmywał).
Pewien pan doktor czasami, "odwdzięczając" się za bluzgi, którymi był przez chojraka raczony, oprócz niezbędnego odkażania i łatania, malował mu jeszcze uroczy makijaż.
Można sobie wyobrazić minę gostka, gdy po wytrzeźwieniu zobaczył się w lustrze.
W każdym razie panowie milicjanci opuszczali ambulatorium zgięci w pół.
Moja mama pracowała kiedyś w pogotowiu ratunkowym. Zdarzało się czasami, że panowie, wtedy jeszcze milicjanci przyprowadzali jakiegoś pokaleczonego delikwenta. Rany były najczęściej skutkiem pijackiego mordobicia ale wymagały szybkiego pocerowania.
Często, gęsto, nazwijmy go, ówczesny dres, nie dość, że pijany, to jeszcze chamski, wulgarny i agresywny bywał i gdyby nie obecność mundurowych, chętnie przyłożyłby obsługującemu go lekarzowi, czy pielęgniarce. Zwłaszcza, gdy go zaszczypało.
W tamtych czasach do dezynfekcji ran używało się piochtaniny (dla niewtajemniczonych - płyn o intensywnej, ciemnofioletowej barwie, który długo się nie zmywał).
Pewien pan doktor czasami, "odwdzięczając" się za bluzgi, którymi był przez chojraka raczony, oprócz niezbędnego odkażania i łatania, malował mu jeszcze uroczy makijaż.
Można sobie wyobrazić minę gostka, gdy po wytrzeźwieniu zobaczył się w lustrze.
W każdym razie panowie milicjanci opuszczali ambulatorium zgięci w pół.