Zatrzymane w kadrze – Zamach na Italicus Express
Reszka
·
18 sierpnia 2023
48 267
400
47
Dzisiaj opowiemy wam o najmłodszej osobie skazanej za morderstwo w USA, pierwszym całkowicie chińskim samochodzie osobowym oraz o „Głębokim gardle”...
Dzisiaj:
- Lamborghini z „Wilka z Wall Street” wkrótce będzie do kupienia
- George Lucas tak bardzo nie wierzył w sukces „Gwiezdnych wojen”, że nie przyszedł nawet na premierę
- Disney+ podnosi ceny abonamentu w Polsce
- Twórcy netflixowego „Wiedźmina” mają pomysł, jak wytłumaczyć zmianę głównego aktora? Fani mają swoją teorię
Aktor i komik Randall Park promuje ostatnimi czasy swój
nowy film „Shortcomings”. W jednym z wywiadów mocno skrytykował współczesny
przemysł filmowy głównie za wnioski, jakie wyciągają zarówno z sukcesów, jak i
z porażek. Tym razem jednak skupmy się na tym pierwszym.
Jego
wypowiedź
dotyczyła konkretnie filmu „Barbie” i faktu, że radzi on sobie tak dobrze (w
kinach na całym świecie ze sprzedaży biletów udało się już zarobić ponad
miliard dolarów). Branża jednak wyciąga błędne wnioski, co aktor postanowił
wytknąć:
Mam wrażenie, że ogólnie branża filmowa wyciąga złe wnioski.
Przykładowo, „Barbie” to ogromny hit, a myślenie [teraz] jest takie: „Róbmy
więcej filmów o zabawkach!”. Nie. Róbmy więcej filmów stworzonych przez kobiety
i opowiadających o kobietach!
Mattel idąc za ciosem, pracuje już nad kolejnym filmem. Tym
razem ma on opowiadać o Polly Pocket. Czy doczekamy się sukcesu na miarę „Barbie”?
Zobaczymy, choć śmiem w to wątpić.
W filmie „Wilk z Wall Street” oprócz przepięknej Margot
Robbie mogliśmy zobaczyć coś równie pięknego. Chodzi o białe Lamborghini
Countach 25th Anniversary. To właśnie tym samochodem woziła się główna postać i
to właśnie ten samochód był przez DiCaprio dość często rozbijany na ekranie.
Okazuje się, że pojazd niebawem
trafi na aukcję. Będzie on licytowany w siedzibie Sotheby's w Nowym Jorku.
Pomyślicie pewnie, na cholerę komu tak poobijane auto? W filmie brały udział
dwa różne egzemplarze tego samego modelu i jeden z nich został mocno pokiereszowany,
podczas gdy drugi pozostał nietknięty. I to właśnie ten drugi trafi pod młotek.
Sprzedawcy przewidują, że aukcja może osiągnąć wynik nawet 2
mln dolarów, co zapewne się stanie, ponieważ jest to prawdziwie unikatowy
egzemplarz, choćby przez wzgląd na swoją historię.
Dla przypomnienia dodam tylko, że Lamborghini Countach było
produkowane w latach 1974 – 1990 w kilku wersjach. W filmie wzięła udział ta
najlepiej wyposażona, a więc 25th Anniversary. Fani szybkiej jazdy na pewno
odnajdą się w pojeździe, ponieważ jest on w stanie się rozpędzić do 295 km/h
dzięki silnikowi V12 o pojemności 5,2 l i mocy 449 KM.
https://youtu.be/1huYsSOYlVo
„Gwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja” to film bez
wątpienia ważny w historii kinematografii. Przetarł on pewne szlaki i wysoko zawiesił
poprzeczkę dla wszystkich dzieł, które nadeszły w późniejszych latach. Jednak
było to coś tak nowego dla świata, że nawet sam reżyser George Lucas
nie wierzył w sukces swojego przedsięwzięcia.
Był on sceptyczny do tego stopnia, że zamiast wybrać się na
premierę filmu, pojechał sobie na Hawaje wraz ze swoim przyjacielem
Stevenem Spielbergiem:
Nie wierzyłem, że film osiągnie sukces. Pokazałem wczesną
wersję moim znajomym, ale była ona wypełniona głównie scenami ze starych
obrazów wojennych i tego rodzaju rzeczami. Obejrzeli to i powiedzieli: „Biedny
George. Co ty sobie myślałeś”.
Wszyscy oczywiście wiemy, jak było naprawdę i wiemy również,
że „Nowa nadzieja” była jednym z ważniejszych dzieł w historii kinematografii.
Już pierwszego dnia zarobił 1,5 mln dolarów, a łącznie mógł pochwalić się
przychodem na poziomie 775 mln dolarów, co na tamte czasy stanowiło potężną
sumę pieniędzy.
No i stało się to, czego się wszyscy obawialiśmy. Po
podniesieniu stawek abonamentowych w niektórych krajach na Disney+, przyszła
pora i na nas. Jak widać, w tej kwestii Disney o nas pamiętał, choć tym razem
akurat nikt od niego tego nie oczekiwał.
Nowe stawki abonamentowe wejdą w życie już
6 grudnia tego roku. Będzie to doskonały prezent na mikołajki dla wszystkich
abonentów Disney+ z 28 krajów na świecie (w tym Polski). O jakich podwyżkach jednak
mowa? Niestety całkiem sporych.
Miesięczny abonament w standardowej wersji wzrośnie z 28,99
zł do 37,99 zł miesięcznie. Z kolei roczna subskrypcja podrożeje z
dotychczasowych 289,90 zł za 12 miesięcy do 379,90 zł za 12 miesięcy
użytkowania. Jeśli więc zamierzacie korzystać z platformy na dłużej i nie
chcecie z niej rezygnować, to radziłbym przed 6 grudnia tego roku zakupić
roczny abonament. Wtedy podwyżka was ominie przynajmniej na kolejne 12 miesięcy
od chwili zakupu.
Disney+ chyba za wszelką cenę stara się do siebie zrazić
dotychczasowych klientów. Najpierw grożenie ograniczeniem możliwości korzystania
z jednego konta pod różnymi adresami, a teraz podwyżki. Jako pocieszenie chcą
jednak rzucić nam tańszy abonament z reklamami, co część osób zapewne przyjmie
z uśmiechem na twarzy, jak miało to miejsce w przypadku Netflixa.
Jeśli choć w najmniejszym stopniu interesujecie się nadal „Wiedźminem”
od Netflixa, to zapewne doskonale wiecie o tym, że w czwartym sezonie Henry’ego
Cavilla w głównej roli zastąpi aktor Liam Hemsworth. Taka zmiana w środku historii
na pewno będzie dość dziwna, jednak twórcy będą zmuszeni jakoś ją wdrożyć i
wytłumaczyć to widzom.
Fani mają kilka swoich teorii, z czego niektóre zostały już
obalone. Jednak jeden z wywiadów udzielonych przez samego Tomasza Bagińskiego
sprawił, że kilka osób wpadło na pewien trop:
Wielu czytelników zapomina, co Andrzej Sapkowski zrobił w
piątym tomie sagi. Dla mnie to jedna z najważniejszych rzeczy w całej historii.
Nagle na początku książki dowiadujemy się, że wszystko, co do tej pory
przeczytaliśmy, mogło nie być prawdą. Nie da się tego porównać do popularnego
obecnie multiwersum, w którym znikąd pojawia się wiele różnych rzeczywistości.
Rzeczywistość w dziele Sapkowskiego jest tylko jedna, ale
ponieważ jest to opowieść z przeszłości, to, co wiemy, zostało przefiltrowane
przez różnych autorów, historyków, pisarzy. Może to wersja Jaskra lub kogoś
innego. Może Ciri miała inny kolor oczu, była zupełnie kimś innym, a te
wydarzenia wyglądały inaczej z punktu widzenia elfów.
Pamiętam dyskusje jeszcze w trakcie wydawania książek. 20
lat temu, kiedy ukazała się piąta część, ludzie byli bardzo sfrustrowani.
Wszystko wywróciło się do góry nogami i nagle się okazało, że to jakaś
postmodernistyczna zabawa formą. Miało być fantasy, a zrobiła się z tego
filozoficzna rozprawa na temat natury rzeczywistości. I w tym kontekście świat
wykreowany przez Andrzeja Sapkowskiego wydaje mi się jednym z najbardziej
elastycznych w fantasy. Na początku każdego rozdziału znajdują się np. cytaty z
encyklopedii czy współczesnych piosenek. Nagle okazuje się, że w tej narracji
możemy przeskakiwać do przodu i do tyłu, zmieniać kontekst tego, co się
wydarzyło. Wierzę, że to, co zostało zaplanowane na czwarty sezon, jest zgodne
z książkami.
Fani uważają, że cała ta zmiana może zostać wytłumaczona w
taki sposób, że wszystko co działo się do tej pory, było tylko… opowieścią, czy
jakąś jej luźną interpretacją. Nic więc dziwnego, że niektóre postacie mogły
być opisywane inaczej, niż miało to miejsce w rzeczywistości – na przykład
właśnie postać Geralta.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą