Niektóre rzeczy robi się, bo „tak jest od zawsze”. Otóż nie zawsze.
#1. Jazda po złej stronie drogi
Podczas gdy znakomita większość świata jeździ po prawej, Brytyjczycy – i kilka innych narodów – upierają się przy podążaniu lewą. W Wielkiej Brytanii zwyczaj ten wywodzi się jeszcze z początków XVIII wieku, kiedy podróżni woleli mieć mijanego z naprzeciwka po swojej prawej stronie. Ot, by na wypadek agresji szybko i wygodnie sięgnąć po miecz. Rycerskie zwyczaje przeniosły się na późniejszy ruch drogowy. Zarówno jeśli chodzi o stronę jezdni, jak i – niestety – agresję.
Skąd właściwie wzięły się pierścionki urodzinowe i dlaczego trzeba sprzeniewierzyć na nie półroczne zarobki? To dwa różne pytania, zacznijmy więc od pierwszego. Sam pierścionek miał być formą zabezpieczenia panny młodej, aby ta – jeśli przyszły-niedoszły małżonek by się rozmyślił – nie została z niczym. Jeśli zaś chodzi o drugie – to efekt kampanii marketingowej firmy De Beers z lat 30. XX wieku. Potentat w branży diamentowej spisał się z tym zadaniem aż za dobrze.
Jeśliby zastanowić się nad tym nieco głębiej, zwyczaj podawania sobie dłoni na przywitanie jest… nieco dziwny. Ma jednak całkiem racjonalne uzasadnienie – w przeciwieństwie do innych, bardziej kurtuazyjnych form przywitania (cmoknięcie w policzek to li tylko gest, może i miły, ale z pewnością nie praktyczny). Uściski dłoni wywodzą się natomiast ze starożytnej Grecji, mniej więcej z V wieku p.n.e., a służyły jako gest pokojowy – dowód, że nie ma się broni (ni agresywnych skłonności).
Perspektywa zdmuchiwania świeczek zapalonych na torcie emocjonuje odwrotnie proporcjonalnie do ich liczby – po trzydziestce trzeba się już nieźle nadąć, by uzyskać oczekiwany efekt, a i z tym bywa różnie. Komu więc zawdzięczamy te męki? Ponownie – starożytnym Grekom. W greckiej tradycji świeczki wręczano bogom. Świeczki na torcie – bogini Artemidzie. Okrągłe ciasto odzwierciedlało księżyc, świeczki – jego blask. Przekupstwo służyć miało zapewnienie solenizantowi przychylności.
Mężczyźni nie potrafią odczytywać sygnałów – przynajmniej jeśli chodzi o relacje damsko-męskie, bo np. radiotelegrafia wychodzi nam akurat bardzo dobrze. I choć ludzkość nie znalazła jeszcze skutecznego rozwiązania tego problemu, to nie oznacza to wcale, że nie próbowała. Stąd chociażby… jemioła. Zwyczaj całowania się pod jemiołą wywodzi się z tradycji nordyckiej. Zwisająca wiecheć symbolizowała płodność – nie pytajcie jak – a stająca pod nią osoba deklarowała gotowość.
Od czasu do czasu warto popukać się w czoło – ot, dla skalibrowania umysłu, względnie w celu wybicia sobie z głowy specyficznego pomysłu. Czemu zaś miałoby służyć pukanie w drewno (słynne odpukiwanie w niemalowane)? Jak w przypadku wielu innych zwyczajów, chodziło oczywiście o przychylność bogów. Wierzono, że bogowie i bożki – tak źli, jak i dobrzy – mieszkali w drzewach, wystarczyło więc wysłać im sygnał… i liczyć, że zdołają go poprawnie zinterpretować.
Marynarka zapięta do samego dołu, włącznie z ostatnim guzikiem, to stylistyczne faux-pas (zasługujące na równie poważne traktowanie jak sugestia, by banana jeść widelcem i nożem). Fakt faktem jednak, że nie do końca dopięta wygląda lepiej – lub po prostu jesteśmy do takiego widoku bardziej przyzwyczajeni. W końcu to tradycja licząca sobie już dobre sto lat, sięgająca czasów króla Wielkiej Brytanii Edwarda VII. Otóż na pewnym etapie swego życia monarcha urósł na tyle, że przestał się dopinać – i aby nie robić przykrości królowi, także poddani zrezygnowali z ostatniego guzika.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą