Czasem tak jest, że kawałek, który kiedyś katowany był w mediach
do porzygu, usłyszany wiele lat później delikatnie drapie nas po
nostalgicznym nerwie i wywołuje przyjemny wzrusz połączony z
tęsknotą za czasami szczenięcymi. Ja osobiście tak mam z (często
okrutnie wręcz paździerzową) muzyką lat 90. i tej z początków
nowego wieku, czyli czasów telewizyjnej hegemonii Vivy oraz
dziewczyn chodzących w „dusiołkach” na swych smukłych szyjach.
Dlatego dziś cofniemy się do tej zamierzchłej epoki, aby
opowiedzieć sobie to i owo na temat artystów, których w pewnym
momencie wszyscy mieliśmy serdecznie dość.
#1. Ksywki dziewczyn ze Spice Girls nadała im pewna dziennikarka
Był moment, kiedy
pochodzące z Wielkiej Brytanii rozśpiewane niewiasty bezlitośnie
gwałciły nasze uszy niemalże na każdym kroku. Chociaż na scenie
muzycznej było wówczas wiele znacznie wartościowszych popowych
kapel, to właśnie Spice Girls zrobiły wielką, globalną wręcz,
karierę. Zasługę za to przypisać można zarówno dobrze
skrojonym, na modną wówczas nutę, kompozycjom, jak i samemu
wizerunkowi piosenkarek. Na początku obecności tej grupy na
listach przebojów, artystki nie miały jeszcze swoich
charakterystycznych pseudonimów. W tej kwestii speców od szeroko
pojętego image’u wyręczyli dziennikarze. Konkretnie zaś - Peter
Loraine i jego ekipa pracująca dla magazynu „Top of the Pops”
(to taki brytyjski odpowiednik „Bravo Girl”, czyli pstrokate
pisemko dla nastolatek).
Redaktorzy tak często pisali o Spice
Girls, że w końcu zdecydowali się nadać dziewczynom ksywki. I tak
też Victoria Beckham została mianowana Posh Spice, Mel B nazwano
Scary Spice, Emmę Bunton przechrzczono na Baby Spice, na Mel C
zaczęto mówić Sporty Spice, a Geri Halliwell otrzymała pseudonim
Ginger Spice. Dość czerstwe i pozbawione większego polotu
przezwiska spodobały się innym dziennikarzom, którzy poprosili
redakcję „Top of the Pops” o pozwolenie na korzystanie z nich. Z
jakiegoś też powodu same artystki polubiły te ksywki i przyjęły
je za swoje oficjalne, sceniczne przydomki.
#2. Kawałek
napisany z myślą o Backstreet Boys był pierwszym wielkim hitem
Britney Spears
W 1999 roku
wyginająca się, ubrana w odsłaniający nieco za dużo, uczniowski
uniform, małoletnia Britney zawojowała listy przebojów kompozycją,
w której domaga się bicia ze strony swojego chłopaka. Tak w każdym
razie brzmiała jedna z interpretacji „Baby One More Time”. I to
nie tylko niektórzy słuchacze doszukiwali się sadomasochistycznego
podtekstu tego kawałka, ale także członkowie tak popularnych w
latach 90. kapelek jak Five, TLC czy Backstreet Boys, którym to
wcześnie próbowano tę kompozycję sprzedać. Każdy z tych
zespołów odrzucił jednak tę propozycję. Ostatecznie więc
numer autorstwa szwedzkiego producenta muzycznego Maxa Martina
został zakupiony przez wytwórnię Jive Records, która właśnie
szukała dobrego materiału na pierwszy singiel Spears.
Mimo pewnych
oporów ze strony niektórych wyżej postawionych, dyrektorów
uważających, że kompozycja może promować przemoc wobec kobiet,
utwór ostatecznie został nagrany, a krążek z nim momentalnie
sprzedał się w nakładzie 15 milionów kopii. Z dnia na dzień
młoda Britney stała się gwiazdą światowego formatu.
#3. W jednej z
kompozycji Backstreet Boys słychać głośne pierdnięcie
Skoro już
wspomnieliśmy o najsłynniejszym z boysbandów i współpracującym
z tą kapelą Maksie Martinie, to trzeba też opowiedzieć o słynnym
bąku, którym poczęstowano miliony, zakochanych w muzyce tej grupy, fanek. Otóż podczas nagrywania chórków, Howie Dorough włożył
tyle wysiłku w wyśpiewywanie swoich partii, że będąc w kabinie
wokalnej wymsknął mu się mały, acz dość głośny, pierd.
Sytuacja ta była o tyle zabawna, że piosenkarzowi jakimś cudem
udało się „wstrzelić” nie tylko w rytm, ale i we właściwą
tonację. Ubawiony tym Martin zmiksował ten fragment w taki sposób,
aby brzmiał on jak celowo stworzona basowa sekwencja. I w takiej właśnie formie trafiła ona do kompozycji „The Call”.
#4. Utwór
„Teardrop” Massive Attack miał być zaśpiewany przez Madonnę
Ta piękna
kompozycja z bardzo specyficznym teledyskiem o mały włos nie
została zarejestrowana z udziałem Madonny. Wersja demo tego utworu
została, w tajemnicy przed innymi członkami grupy przekazana
artystce przez Andrew Vowlesa – założyciela Massive Attack.
Podobno piosenkarka bardzo napaliła się na tę współpracę i
wyraziła entuzjastyczne pragnienie nagrania partii wokalnych
do „Teardrop”. Sprawa szybko wyszło na jaw, kiedy menadżer
Madonny oficjalnie odezwał się do zespołu, aby temat omówić.
Wynikła z tego wielka kłótnia między muzykami, którzy nic nie
wiedzieli o planach swojego kolegi. Ostatecznie, w dość napiętej
atmosferze zespół przegłosował kandydaturę Elizabeth Fraser –
wokalistki znanej z Cocteau Twins i to ona użyczyła „Teardop”
swoich strun głosowych. Podobno Madonna była bardzo zawiedziona
takim zwrotem akcji.
#5. Za swój
największy hit The Verve nie zarobiło nawet złamanego grosza
To, że hicior
brit-popowego zespołu The Verve bazuje na fragmencie podkradzionym
grupie The Rolling Stones, wiedzieli wszyscy już w momencie
publikacji tego numeru. Chodzi o wykorzystanie smyczkowego elementu z
coveru kawałka The Rolling Stones „The Last Time” w aranżacji
The Andrew Oldham Orchestra. Oryginał został zarejestrowany przez
Jaggera i spółkę w 1966 roku, a informacja o "pożyczeniu sobie" paru nut pojawiła się na
albumie The Verve. Problem polegał na tym, że pierwotnie muzycy z
umówili się na użycie znacznie krótszego kawałka „The Last
Time”.
W rezultacie grupa odpowiedzialna za „The Bitter Sweet
Symphony” straciła jakąkolwiek możliwość zarabiania na tym
przeboju, natomiast prawa te wróciły do wytwórni odpowiedzialnej
za oryginał, czyli do ABKCO Records. Jeśli zastanawiacie się, czemu
w pewnym momencie kompozycja ta była niemalże wszędzie, to
śpieszymy z odpowiedzią – nowy/stary właściciel „The Bitter
Sweet Symphony” spieniężał ten numer, gdzie tylko się dało
– od filmów, przez seriale, aż po reklamy telewizyjne.
#6. „Gangsta’s
Paradise” jest jednym z niewielu utworów Coolio, w którym nie
słychać ani jednego przekleństwa
Coolio lubił czasem
rzucić soczystą obelżywością w swoich tekstach. Kiedy jednak ten
szerzej nie znany jeszcze raper przystąpił do nagrywania utworu „Gangsta’s
Paradise”, który to został potem wykorzystany na ścieżce
dźwiękowej do filmu „Młodzi gniewni”, musiał nauczyć się
trzymać język za zębami. I to wcale nie dlatego, że kultury
wymagali od niego filmowi producenci. Obiekcje dotyczące przekleństw
pojawiły się ze strony Steviego Wondera - autora „Pastime Paradise”, na którym to dziele oparty był późniejszy
hit Coolio. Niewidomy muzyk znany jest z tego, że nie lubi słów
powszechnie uważanych za ordynarne, więc kiedy usłyszał jedną z
demówek coveru swej kompozycji zdecydowanie wyraził dezaprobatę dla mięsa radośnie rzucanego przez Coolio. Dopiero
okrojona z wulgaryzmów wersja „Gangsta’s Paradise” spodobała
się Wonderowi na tyle, że zgodził się na jej publikację.
#7. Karteczka
napisana przez dziewczynę muzyka stała się inspiracją dla
największego z hitów Roxette
“Hej, din tok, jag
älskar dig.” (szw. „Cześć, głupku, kocham cię.”) – taki
napis znalazł Per Gessle, członek szwedzkiego duetu Roxette, na karteczce, którą znalazł leżącą przy swoim pianinie. Wiadomość tę napisała mu jego ówczesna
dziewczyna. Cała ta deklaracja została wykorzystana w refrenie
jednego z największych hitów kapeli. Mowa oczywiście o Joyride.
Swoją drogą – sam tytuł tego numeru również ma swoją
inspirację. Muzycy czytali kiedyś wywiad z Paulem McCartneyem,
który porównał pisanie utworów z Johnem Lennonem do długiej
„radosnej przejażdżki” (ang. joyride).
Lubisz zabierać głos podczas rozmów na temat muzyki? To mamy dla ciebie quiz, którym sprawdzimy, czy faktycznie taki z ciebie znawca, za jakiego się uważasz. Jeśli będziesz miał 100% poprawnych odpowiedzi, redakcja nagrodzi cię medalem z kartofla.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą