Jako że właśnie szykuję się do wywiadu z naszą rodzimą
gwiazdą Only Fans, postanowiłem poczytać trochę o współczesnych
trendach w pornografii i szeroko pojętej erotyce. Poczułem się
niczym użerający się z reumatyzmem i miękką kuśką dziaders,
który to właśnie odkrył istnienie świerszczyków. Jestem nieco
skonfundowany moimi znaleziskami, więc pozwólcie, że zrzucę z
siebie ten ciężar i podzielę się nim z wami. Emmm… Bawcie się
dobrze.
W poszukiwaniu informacji na temat Only Fans i całej tej
„nowoczesnej” otoczki, która wokół czegoś tak prostego i
oczywistego jak bzykanie narosła, zapuściłem się m.in. do miejsc
zakazanych. Do takich, gdzie zdrowy, wychowany na silikonowych
cyckach mężczyzna trafić nie powinien. Mowa o leciuteńko
skrzywionych w lewą stronę serwisach dla młodych kobiet, które
chcą być na bieżąco z tym, co obecnie jest modne. Także z
seksem. Bo okazuje się, że także i w tej dziedzinie życia są
rzeczy, które wpisują się w aktualne trendy oraz takie, które są
passé.
Kiedyś
to było tak – facet miał żonę, która przykładnie opiekowała
się domem, czasem urodziła jakieś dziecko, czasem umyła podłogę
czy tam obiad ugotowała... Mężczyzna, jak wiadomo, swoje potrzeby ma,
więc raz, dwa razy w tygodniu szedł on sobie łajdaczyć się z
kochankami lub kobietami upadłymi.
I komu to przeszkadzało? Ano
głównie umęczonej małżonce, która niczym niewolnica musiała
znosić trudy dnia codziennego oraz regularne skoki w bok swego ukochanego. Dlatego też powstało zjawisko
etycznej nie-monogamii, która różni się od niewinnej zdrady
tym, że małżonkowie wyrażają zgodę na odbywanie stosunków z
innymi osobami i wspólnie cieszą się z tego, że partner
eksploruje nieznane sobie rejony seksualności.
W praktyce – raz na
jakiś czas pójdziesz sobie na dzi#ki, a kiedy wrócisz do domu, to
przy herbatce i ciastku opowiesz wielce zainteresowanej twoimi
eskapadami żonie jak było i jakie weneryczne cholerstwo tym razem
do domu przyniosłeś. Niby wszystko OK, ale chyba jednak trzeba mieć
naprawdę dużo tolerancji, aby na taki układ przystać…
Okazuje
się, że pewne środowiska bardzo skarżą się na patriarchalny
„przywilej” mężczyzn do otwartego mówienia o samozadowoleniu
się (serio – na ten temat jest całkiem sporo publikacji!). Zupełnie tak jakby w ogóle mówienie wszem i wobec o waleniu
konia było czymś szczególnie normalnym i pożądanym. Mniejsza o
to. Grunt, że w ramach walki o równe prawa niektóre panie zaczęły
promować kobiecą masturbację
jako formę łagodzenia bóli
menstruacyjnych.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą