Demotywatory DXLVI - nowy program randkowy na Netflixie. Nie zgadniecie z kim
Dzisiaj m.in. dwóch bohaterskich nastolatków z Mazur, którzy popisali się wyczynem niczym Sandra Bullock w "Speed: Niebezpieczna prędkość", nowy program, który chodzi po głowie prezesowi, pierwszy zagraniczny pomnik Ireny Sendlerowej oraz balkonowy hodowca świń z Bydgoszczy.
Internauci dzielą się zdjęciami, które ukazują otaczające ich miejskie piekło II
Brzydkie, wręcz dystopijne krajobrazy mają w sobie coś takiego, przez co trudno oderwać od nich oko. Internauci postanowili podzielić się przykładami takich miejsc, które szczególnie głęboko zapadły im w pamięć.
To, że jedno zdjęcie warte jest więcej niż tysiąc słów, wie
każdy. Czasem jednak fotografia zyskuje moc w momencie, gdy właśnie
słowa zostaną do niej dodane. Dzięki nim zrozumiemy bowiem
kontekst i historię, która za tym obrazkiem stoi.
To zdjęcie wykonano
w sierpniu 1961 roku, kiedy to wschodnioniemieckie władze rozpoczęły
budowę granicy przecinającej Berlin na dwie części. Zanim
wzniesiono słynny mur, będący symbolem trwającego długie dekady podziału Europy, na ulicach miasta ustawiono ciągnące się na dystansie
156 km
druty kolczaste i zasieki uniemożliwiające obywatelom
swobodne przekraczanie granicy. Wiele osób w momencie tej
operacji nie zdążyło w porę dotrzeć do swych domów i zostało
uwięzionych po złej stronie, nastroszonego ostrymi kolcami, płotu.
Jednym z takich pechowców był uwieczniony na fotografii chłopiec,
który został oddzielony tymi zasiekami od swojej rodziny
mieszkającej we wschodniej części Berlina. Z pomocą zrozpaczonemu
dziecku przyszedł żołnierz, który ryzykując bardzo wiele, pomógł
dzieciakowi nielegalnie przekroczyć granicę.
Mimo szczęśliwego
(dla chłopca) finału tej operacji, żołnierz został zauważony
przez jednego z przełożonych i za ten swój bohaterski czyn spotkała go kara. Nie wiadomo, co się z nim stało.
6 czerwca 1944,
wśród żołnierzy 16 pułku piechoty, wysłanego
na plaże Normandii, znajdowała się osoba, która zamiast karabinu
trzymała w dłoniach aparat fotograficzny Contax II.
Szaleniec, o którym mowa nazywał się Robert Capa i był reporterem współpracującym z magazynem „Life”. Człowiek ten, wśród
gradu kul i eksplozji granatów, udokumentował piekło, które
czekało na aliantów szturmujących plażę Omaha.
Capa wykonał 106
zdjęć, z których duża część była pozbawiona odpowiedniej
ostrości, bo reporterowi, z oczywistych względów, bardzo trzęsły
się ręce. Wszystkie fotografie przekazane zostały do redakcji
„Life”, gdzie podczas wywoływania ich w ciemni doszło do
fatalnej pomyłki, w wyniku której zniszczeniu uległo 3 i pół
rolki z 4, które Robert dostarczył.
Udało się uratować jedynie
11 negatywów, które od razu ochrzczono mianem „Wspaniałej
jedenastki”.
Po latach udało się
zidentyfikować żołnierza uwiecznionego na jednym ze zdjęć. To
szeregowy Huston Riley. Po wycelowaniu w niego obiektywu, Capa pomógł
mężczyźnie wstać.
„Byłem zaskoczony, widząc go tam.
Zobaczyłem odznakę prasową i pomyślałem: »Co on tu, do cholery,
robi?« Pomógł mi wydostać się z wody, a potem wyszedł na plażę,
żeby zrobić jeszcze kilka zdjęć” - wspominał potem Riley.
Angiofrafia to
metoda graficznego obrazowania układu naczyń krwionośnych i
organów wewnętrznych ludzkiego ciała. Najczęściej wykorzystywaną
metodą do uzyskania takiego efektu jest wstrzyknięcie do żył
specjalnego środka, który nie przepuszcza promieni rentgenowskich,
a następnie wykonanie obrazowania tą metodą. 122 lata temu
pierwsze eksperymenty wymagały użycia rtęci. Na tej wykonanej w
szpitalu św. Tomasza w Londynie fotografii z 1899 roku
do zwłok
małego chłopca „wlano” ok. 2 kg tego ciekłego, silnie
toksycznego metalu.
Fotografia ta jest
szalenie ważna z medycznego i edukacyjnego punktu widzenia.
Współcześnie zdjęcie takie można zrobić żywemu pacjentowi, bo
płyn umieszczany w żyłach pacjenta nie jest dla niego szkodliwy.
Obecnie, kiedy
każdy średniozamożny pięciolatek bawi się dronem, zdjęcia z
punktu widzenia majestatycznego orła są równie powszednie, co
ilość zmanipulowanych niusów w Wiadomościach na TVP. Wyobraźcie
sobie jednak, że poniższy obrazek liczy sobie 161 lat!
I warto dodać, że
nie jest pierwszą fotografią tego typu, a jedynie
najbardziej
leciwą, która dotrwała do naszych czasów. Jej autorem jest James
Wallace, który wsiadł na pokład balonu. Ten wzniósł się na
wysokość ponad 600 metrów, ukazując fotografowi piękny widok na
Boston.
Warto dodać, że
ten obrazek powstał zaledwie 34 lata po tym, jak francuski wynalazca Joseph Nicéphore Niépce przy pomocy camery obscury przez
parę dni naświetlał metalową płytkę i w ten sposób uwiecznił
na niej bardzo niewyraźny widok z okna swej pracowni w Le Gras. Różnica w jakości jest olbrzymia!
Alexander Gardner
był szkockim fotografem, który zasłynął jako autor znanych
wszystkim portretów Abrahama Lincolna – wykonał on zarówno
ostatnią fotografię żywego prezydenta, jak i jego zwłok po
zamachu na życie głowy państwa, a nawet publiczną egzekucję osób
zamieszanych w ten spisek.
Znacznie jednak
wartościowsza dla historyków jest jego praca dokumentująca wojnę
secesyjną. Jako że technologiczne przeszkody (kilkusekundowy czas naświetlania) uniemożliwiały
wykonanie dobrej jakości zdjęć „w ruchu”, Gardner musiał
robić fotografie pozowane lub uwieczniać na kliszy ciała ofiar
tego konfliktu. Upiorne obrazy przedstawiające rzędy nieboszczyków
i pobitewny krajobraz były szeroko rozpowszechniane dzięki prasie,
a także dzięki licznym drzeworytom oraz rycinom bazującym na dziełach
Alexandra. Jedną z bardziej znanych fotografii jego autorstwa jest
ta przedstawiająca
zmasakrowane zwłoki żołnierza armii
konfederackiej.
Zdjęcie to wykonano
niedługo po bitwie pod Gettysburgiem – zdecydowanie najkrwawszym
wydarzeniu wojny secesyjnej. Podczas tej batalii życie straciło
tysiące żołnierzy, a liczba rannych mogła przekroczyć nawet i 50 tysięcy! Nieszczęśnik widoczny na obrazku
umarł w wyniku „spotkania” z granatem. Być może był to
pocisk opatentowany w 1861 roku przez Williama F. Ketchuma. Ta prosta
skorupa wypełniona była ładunkiem wybuchowym, za którego
detonację odpowiadał prosty zapalnik uderzeniowy. Mimo że broń ta
bywała dość zawodna, to jak widać – mimo wszystko potrafiła
rozerwać człowieka na strzępy.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą