Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Kulawy jedzie na wakacje - czyli jak w Polsce można spędzić urlop będąc osobą poruszającą się na wózku inwalidzkim

63 321  
380   140  
Czemu cię nie było na zlocie - zapytał mnie znajomy. Ano nie było mnie na zlocie, bo... A zresztą, przeczytaj dlaczego. Może coś się zmieni w tym kraju, jeśli idzie o kulawców na wózkach.


Na początek może kilka słów o tym, jak powinien wyglądać idealny hotel przystosowany do osób na wózkach. Po pierwsze - parking. Ze dwa miejsca szersze, po to, by taka osoba mogła się bez stresów wygramolić z samochodu na wózek i by nikt nie przyparkował jej samochodu, czyli by w każdej chwili mogła do takiego samochodu wsiąść. A to się wiąże z tym, że taka osoba musi otworzyć drzwi na całą szerokość i musi mieć jeszcze trochę wolnej przestrzeni. Zwłaszcza jak taka osoba jest kierowcą - takiej przestrzeni potrzebuje, by móc schować wózek inwalidzki do samochodu, nie rysując przy okazji samochodu zaparkowanego obok. Nikt chyba nie lubi mieć porysowanego auta? Ja w każdym razie nie lubię. Tak samo jak nie lubię obijać czy rysować aut zaparkowanych obok. Czyli takie szerokie miejsce chroni także i inne zaparkowane samochody i fajnie by było, jakby każdy sobie z tego zdał sprawę, zanim zajmie pół takiego miejsca, bo po co takie szerokie...


Most w Stańczykach

Co dalej? Dalej przydałby się bezproblemowy dojazd do hotelu i pokoju. Czyli obniżone krawężniki z łagodnym spadkiem chodnika i podjazd do recepcji bez zbędnych progów czy schodów. A następnie dojazd do pokoju. Albo na tym samym poziomie co recepcja, albo na piętrze, jak jest winda. W samym pokoju powinno być na tyle przestronnie, by można było swobodnie obrócić się z wózkiem. No i jeszcze kwestia łazienki. Przy ubikacji poręcze, kabina prysznicowa na równym poziomie jak reszta łazienki (z drobnym progiem, który sprawia, że woda z prysznica nie zalewa całej łazienki), poręcze pod prysznicem i specjalne siedzenie zamontowane albo przy ścianie, albo zwykłe krzesło pod prysznic. Oczywiście łazienka powinna być na tyle duża, by wjechał do niej wózek. Tyle jeżeli idzie o wyposażenie pokoi. Jeśli pokój ma łazienkę wystarczająco dużą, to jej przystosowanie to koszt około 1500 - 3000 złotych (poręcze, kabina prysznicowa na poziomie podłogi, odpływ liniowy, zasłonka do kabiny). Jeśli budujemy od razu z myślą o osobach niepełnosprawnych, koszt przystosowania jest jeszcze mniejszy. I najczęściej na takie przystosowanie otrzymuje się dofinansowanie. Tak więc to wszystko, jeśli idzie o przystosowanie. A jako że takie rzeczy to tylko w bajkach, to teraz proza życia.


W drodze nad Morskie Oko

Po pierwsze - panuje w tym kraju przekonanie, że osoba na wózku to osoba samotna. Broń Boże nie może mieć rodziny. A już czteroosobowej to absolutnie. Więc pokoje przystosowane są najczęściej dwuosobowe. Pokoje większe należą do zdecydowanej mniejszości. Tak więc przed wyjazdem obdzwaniam wszystkie ośrodki w miejscowości, do której jadę i dowiaduję się o warunki, jakie mogę zastać. Niestety na moje nieszczęście jestem ojcem, mam dwoje dzieci oraz żonę. Czyli rodzina czteroosobowa. Dla rodziny w pełni sprawnej - hulaj dusza, piekła nie ma. Ale dla kulawca...


Śniardwy

Najczęściej słyszę - nie mamy pokoi czteroosobowych. Dwuosobowe - pan z żoną w jednym pokoju, dzieci w drugim. Albo jedno dziecko z panem, a z żoną drugie. Łoże małżeńskie? Zapomnij pan. Dwa łóżka w pokoju. Dla osoby na wózku i opiekuna. Osoba na wózku przecież nie ma prawa być w związku małżeńskim. Co to to nie! Gdzie najczęściej można takie pokoje dostać? W ośrodkach pamiętających czasy PRL. Przerobionych najczęściej na sanatoria. Czyli wokół snują się kuracjusze, chodząc na zabiegi i narzekając na wszystko, na co się da narzekać. W bonusie dostajesz dwa zabiegi, na których obecność jest obowiązkowa, bo inaczej lekarz prowadzący się pogniewa. O wypoczynku się zapomina, bo jeden zabieg ustalają koło 11, a drugi koło 15, tak aby dzień był zmarnowany. Zaletą takich ośrodków są śniadania, obiady i kolacje. I w miarę przystępna cena (choć nie zawsze, bo te ośrodki nad morzem się cenią). Wadami - pokoje najczęściej dwuosobowe. I klimat PRL. A w hotelach, jak nie chcą przyjąć osoby na wózku, to od razu mówią - mamy dostosowany hotel, przystosowane łazienki, pokoje, apartamenty i z racji tego koszt to 600 złotych doba. Bez wyżywienia. Czyli Unia wymagała, pokoje dostosowaliśmy, ale nie włócz mi się na wózku po hotelu. We Władysławowie w jednym z hoteli parę lat temu wyliczyli mi cenę 12 500 złotych za 2 tygodnie, ale za to z pełnym wyżywieniem. Okazja stulecia, tylko brać i jechać. Obecnie za 14 dni w sezonie życzą tam sobie ponad 20 000 złotych, a to pokazuje do czego są w stanie posunąć się hotelarze... A to nie jest wcale odosobniona cena w tej miejscowości.


Wilczy Szaniec

Ale przecież powstają nowe ośrodki. Piękne zajazdy, ładne hotele z podjazdami. Tak, powstają. I teraz przykład z życia (kolejny). Zlot Joe Monstera w Białce Tatrzańskiej. Miałem za zadanie znaleźć sobie tam nocleg (w zasadzie dwa noclegi). Znalezienie dostosowanego ośrodka było samo w sobie trudne. Znalazłem jeden, w miarę dostosowany, pokój oczywiście dwuosobowy. Dla osoby niepełnosprawnej i opiekuna. A dla dzieci - cóż, to był jedyny wolny pokój. Drugi dwuosobowy był w innym ośrodku. Trudno - szukamy dalej. W końcu znalazłem. Święty Graal. Pokój czteroosobowy. Z podjazdami, parkingiem dla osób niepełnosprawnych. Podjazdy, poręcze, wszystko. Marzenie. Cena też marzenie. 100 zł za dobę. Od osoby. Nie ma zniżek na dzieci, za to śniadanie w cenie. Czyli pobyt (dwie doby) kosztowałby mnie tam 800 złotych za zlot (już po zniżkach, bo policzymy jak nie za sezon - poinformowała mnie pani z recepcji). Już się nie dziwię, czemu pokój był wolny...


Zakopane zimą - klimat niesamowity!

Co zatem może taka osoba jak ja zrobić, by wyjechać na wakacje? Jak to co? Może kombinować. My, Polacy, w kombinowaniu jesteśmy naprawdę dobrzy. Opiszę zatem kilka moich wakacji na przestrzeni ostatnich 15 lat i przygody, jakie tam miałem jeśli idzie o przystosowanie do osób na wózkach i ogólnie o całokształt ośrodka czy miejscowości, w której byliśmy.

Wisła

W podróż poślubną wybraliśmy się do Wisły. Jest tam ośrodek dla osób niepełnosprawnych. Blisko domu pana Adama Małysza. Pokoje dostosowane, głównie dwuosobowe, ale było nas dwoje. Łóżka pod przeciwnymi ścianami pokoju. To nie przeszkadzało. Natomiast przeszkadzał sam dojazd do hotelu. Kocie łby i nachylenie takie, że wykluczało samodzielne dostanie się do ośrodka. Czyli jesteś niewolnikiem w hotelu. Nikt przed wyjazdem o tym nas nie poinformował. Mówili tylko, że ośrodek jest w 100% przystosowany. Sęk w tym, że wózkowicze stają się niewolnikami ośrodka. Gdyby nie kolega (nota bene bojownik Joe Monstera), który pomógł wydostać się z ośrodka, to siedziałbym tam bite dwa dni. Pomoc polegała na podjechaniu pod wjazd, zwiezieniu mnie 100 m dalej i wysadzeniu na ulicy. Serio te 100 m jest dla wózka nieprzejezdne. Zabawiłem tam 2 dni i rozejrzałem się za alternatywami. Na szczęście udało się znaleźć motel bez schodów z pokojem na parterze. No i dzięki temu zwiedziłem Wisłę i okolice. Bo zwiedzać lubię.



A sama Wisła jest piękna. Miasto dostosowane do wózkowiczów, coraz więcej podjazdów prócz samych schodów. I są miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych, za co szacunek. A jej okolice dosłownie miażdżą, jeśli idzie o widoki. Na zdjęciu dalsze okolice Wisły.



Jarosławiec

Kolejne wakacje - Jarosławiec. I słynny tam ośrodek, którego z nazwy wymieniał nie będę. Ośrodek jak w Wiśle - PRL pełną gębą, choć starają się to tuszować, plus domki - mniejszy PRL, raczej wczesna III RP. Na szczęście pokój trzyosobowy (w hotelu) i dostosowany (wtedy już mieliśmy jedno dziecko). Ogromną zaletą ośrodka były baseny w cenie. Niestety wyjścia poza ośrodek musiały być krótkie, bo program rehabilitacji był jaki był. I nie pomogło tłumaczenie, że ja tu wypoczynkowo. Zajęcia muszą być i koniec. Dwa dla mnie, dwa dla żony. Przed południem mieliśmy zajęcia o jednej porze, na szczęście jest tam przedszkole dla dzieciaczków. Z wad - cóż. Przez dwa tygodnie pobytu nie mogłem się doprosić wymiany pękniętej deski w toalecie. Każdorazowo siadając na nią raniliśmy sobie pośladki. A obsługa ośrodka pozostawała głucha na nasze prośby. To nas bardzo do tego ośrodka zraziło, choć przysyłają oferty po dziś dzień. Parking na terenie ośrodka, płatny dodatkowo. Sejfy w pokojach także płatne dodatkowo. Co wieczór jakaś impreza. Bywało głośno. Jeśli ktoś lubi takie klimaty - polecam. Były także poczęstunki (ogniska, kiełbaski), niestety nie skorzystaliśmy, bo w najbardziej schorowane na co dzień kuracjuszki wstępował duch bojowy, nagle robiły się zdrowe i walczyły jak lwy o poczęstunki i kiełbaski. Byle więcej, byle dla siebie... A na dyskotekach prym wiodły te, które na badania nie mogły dojść, bo wszystko strzykało... Pojechałem tam wypocząć. Średnio się to udało. Jednak nie to było najgorsze. Najbardziej do tego ośrodka zraziły mnie osoby, które tam przebywały. Wiem, że ośrodek nie ma wpływu na to, kogo gości, ale...





Otóż starałem się o dofinansowanie wczasów jako turnusu rehabilitacyjnego z PFRON. Po raz pierwszy i ostatni. By uzyskać takie dofinansowanie, musiałem mieć wybrany ośrodek i wpłaconą zaliczkę. Warunki spełniłem. Pierwszego pracującego dnia nowego roku pojechałem nie bacząc na śnieg i mróz złożyć podanie o dofinansowanie. Pani w okienku powiedziała, że takie dofinansowanie spokojnie dostanę, bo złożyłem podanie jako trzydziesty któryś. A mają pulę na 300 osób. Zatem w porządku. W kwietniu tymczasem okazało się, że jednak złożyłem za późno i dofinansowania nie dostanę. OK. Ale zaliczka wpłacona, i to niemała. Szkoda, by przepadła. Zatem zadzwoniłem do ośrodka, powiedziałem, że jadę jednak na turnus wypoczynkowy, a nie rehabilitacyjny i że pokrywam z własnej kieszeni cały pobyt. Ci od wypoczynkowego mają lepsze pokoje, więcej czasu, bo im zabiegami tyłka nie trują. Niestety trafiłem tam jako rehabilitant (płacąc za wczasy wypoczynkowe), więc czasu dla siebie miałem mało. I nawet to mnie nie zraziło. Goryczy dopełniła rozmowa dwóch pań. Było to na ognisku zapoznawczym, było głośno i ogólnie pań się nie dało nie słyszeć, bo darły się głośniej od prowadzącego. Po pierwsze okazało się, że obie są z tego samego miasta co ja. Potem jedna wyznała drugiej, że już trzeci raz kiełbaskę bierze, bo dobre, a że dla innych nie starczy, to ma to gdzieś, mogli przyjść wcześniej. Po drugie obie przyznały, że są z dofinansowania. I obie jeżdżą tu co roku i wszystkich znają. Tylko do tej pory były na innych turnusach. Zdziwiło mnie to dofinansowanie co roku, bo dostaje się je co dwa lata. Tymczasem dalej wszystko się wyjaśniło:
- A bo wiesz (już były per ty), ja to składam podanie kiedy mi wygodnie, potem Halinka (imię zmyślone, było inne) moje papiery bierze do góry, a innych na dół.
- No u mnie to samo, tylko robi to Grażynka (imię zmyślone).
- I widzisz, kochana, ich i tak nikt nie kontroluje, a ja sobie tu wypoczywam co roku. Na dyskoteki chodzę, panów poznaję...
No i tu we mnie coś pękło. Podjechałem do tych pań i powiedziałem im, że przez takie Halinki i Grażynki, znajomości, ich dyskoteki i amory tacy ludzie jak ja, którzy naprawdę rehabilitacji i dofinansowania potrzebują, nie dostają go. I przez nie takie osoby potrzebujące muszą pokrywać wczasy z własnych kieszeni i żeby mi lepiej z oczu zeszły, by się nie skończyło jakimś donosem... Do końca turnusu nie widziałem tych babek ani razu, a przed ogniskiem obie były wszędzie... I to cwaniactwo i koneksje mnie bardzo do tego ośrodka zraziły.



No i wjazd na plażę. Nie wiem, czy został poprawiony, ale jak na duży ośrodek dla rehabilitantów i osób niepełnosprawnych, wjazd był delikatną porażką. Niby kostka, niby OK, a kończy się gdzieś daleko od morza. A wystarczyła gumowa mata na piasek. Tak niewiele, by było dobrze. Skutek tego był taki, że spędzaliśmy więcej czasu na basenach niż nad morzem, będąc nad morzem. Szkoda, bo ja tak bardzo lubię zachody słońca...



Ustka

W międzyczasie przyszedł na świat drugi potomek. I tu zacząłem kombinować. Skoro mogę się przesiadać na ubikację bez poręczy, a prysznic też jakoś ogarnę, to może by wynajmować lokale dla osób bez ograniczeń ruchowych? Takie, bym zmieścił się do łazienki? I to był strzał w dziesiątkę. Warunkiem był dogodny wjazd i większa łazienka. Tak więc dzwoniłem do właścicieli lokali, a oni latali z miarką i mierzyli drzwi i łazienki. I powiem Wam - to działa! Za każdym razem jechaliśmy do pomierzonego lokalu i za każdym razem okazywało się, że wszystko było jak się należy. I cena lokalu to połowa tego, co nam w Białce zaproponowali. A lokale to najczęściej dwupokojowe lokale z łożem małżeńskim. I traktowani jesteśmy normalnie jak ludzie, a nie jak zło konieczne. Nazw ośrodków nie podaję - zainteresowani mogą dopytać na PW.



Ustka - pierwszy lokal według nowych zasad. Mieszkanie dwupokojowe z kuchnią i łazienką. Wadą był schodek na korytarzu prowadzącym do pokoi (pomiędzy kuchnią a pokojami). Wada została szybko naprawiona poprzez podjazd z blachy aluminiowej. Wada przestała istnieć, wakacje wspominamy miło. I właściciel naprawdę bardzo sumiennie podszedł do tematu mierzenia łazienki, korytarza, czy drzwi do pokoi. Tak obmierzonego apartamentu przed przyjazdem nie mieliśmy nigdzie indziej. I spalona żarówka została wymieniona po 5 minutach od zgłoszenia. Czyli jak się okazuje można dbać o wczasowicza. Parking strzeżony obok, tam zostawiliśmy samochód. Do morza było dość daleko, około kilometra do miejsca z wjazdem przystosowanym dla wózków (600 metrów do najbliższego zejścia), niemniej gokarty były w cenie ośrodka, więc dla dzieci problem odległości przestał istnieć. Szło się leśną alejką, po drodze smażalnia ryb (pyszne), więc nie narzekaliśmy.



I za zjazdem położona gumowa mata. Aż do samego Bałtyku. Czyli można? Owszem! Szkoda, że w jednym miejscu koło latarni. I szkoda, że tak mało zjazdów dla wózkowiczów jest. I że promenada miejscami jest bardzo zaniedbana... Niestety w Ustce dobre wrażenie zepsuł burmistrz. A w zasadzie to, co wymyślił na ulicy Marynarki Polskiej i innych. Chodzi o nierówny bruk, który załatwił mi wózek. Do kosztów wakacji doliczyliśmy 14 000 zł na nowy wózek, bo w starym pękła rama... Wózka było szkoda tym bardziej, że miał niecałe dwa lata. Ale pomijając bruk - Ustka jest piękna. No i te zachody słońca - epickie!



Guty i Mazury

W zasadzie to kemping i klimat PRL, ale jedzenie świetne i w cenie. A kartacze pierwsza klasa. I łazienka spora. Ceny? Bardzo przystępne! A obsługa miła. Sam ośrodek położony nad jeziorem, posiada własną plażę. Wózkiem można dojechać wszędzie. Wada to mały parking. No, chyba że przyjechało się kamperem, to wtedy miejsca jest ile dusza zapragnie. Co do samych pokoi - łazienka przystosowana dla wózkowiczów, wjazd do pokoju przez balkon, za to bez najmniejszych przeszkód. Pokój generalnie trzyosobowy, ale właścicielka dostawiła czwarte łóżko i nie było problemów. Jedynym minusem było to, że czwarte łózko ledwo weszło i zrobiło się ogromne łoże złożone z 4 łóżek. Trudno się mówi, żyje się dalej. Zaletą Gut jest lokalizacja. Blisko do Giżycka i zarazem na tyle daleko, by korzystać z ciszy, spokoju i relaksować się ile dusza zapragnie.



Samo Giżycko jest piękne, a że to Mazury, to już rzut beretem do Wilczego Szańca, Wyspy Kormoranów i innych atrakcji. Miejscówkę polecam.



Mielno/Unieście

Unieście - tu mieliśmy czteroosobowy pokój. Wadą był bardzo ciasny parking, ale za to ogromną zaletą było wyżywienie w cenie. A obiady były przepyszne. Wjazd bez progów, miejscówka klimatyczna. Widok z okna na lisy w cenie. Właścicielka - jak to się mówi - z sercem w dłoni. Miło wspominam pobyt w Unieściu i w 90% to zasługa właścicielki pensjonatu, która sama z siebie jak padało zapukała do nas i dała dzieciaczkom gry planszowe, by im się nie nudziło. Dziękujemy jeszcze raz i pamiętamy i długo będziemy o Pani pamiętać! Wejście nad morze dla wózkowiczów - daje się przeżyć.



Z Unieściem graniczy Mielno. A jak wiadomo, Mielno niszczy każdego... A na poważnie. W Mielnie jest naprawdę ogrom atrakcji. Dzieci się nie nudzą i nie narzekają. Baseny, delfinaria, place zabaw, kina milionD - czego dusza zapragnie. W Unieściu znaleźliśmy spokój i wypoczynek, w pobliskim Mielnie dzieci się wyszalały. Promenada świetna, z wejściem nad morze dla wózkowiczów nie ma problemu. Robiliśmy wzorem poprzednich lat wycieczki w celu poznania okolic bliższych lub dalszych. Jedną z takich wycieczek była ta do pobliskiej latarni w Gąskach...



I po drodze było...

Sarbinowo, do którego pojechaliśmy rok później

Tu odkryliśmy raj na Ziemi. Nasze miejsce. Domek, do którego właściciel dorobił podjazd (teraz, jak twierdzi pan Leon, podjazd będzie na stałe i dużo lepszy). Łoże małżeńskie w jednym pokoiku, dwa łóżka dla dzieci w drugim i kanapa, na której można się od biedy (po kłótni z żoną) przespać w salonie z aneksem kuchennym. Blisko morza, a w samej miejscowości zjazdy do morza z promenady co 700 metrów (co nie było takie oczywiste w poprzednich miejscowościach); przepiękna, gładka jak stół promenada. Do samego morza mieliśmy 150 metrów, a do zjazdu około 200. Mnóstwo lokali gastronomicznych, wszystkie praktycznie dostosowane dla wózków inwalidzkich, a także dla rodzin z dziećmi w wózeczkach. Lodziarnie, smażalnie, bary, restauracje, pizzerie, kebaby, czego dusza zapragnie! A także sporo atrakcji dla dzieciaków na samej plaży. I ceny bardzo przystępne.







Podjazdy i najazdy wszędzie gdzie się da. W Sarbinowie jest duży ośrodek terapeutyczny, jednak ma dostosowane tylko pokoje dwuosobowe. Nie dziwne, że w tym roku po 3 latach przerwy wracamy do Sarbinowa. Ceny umiarkowane. Przestrzeń parkingowa nieograniczona. Tak, Januszowóz z obryskówkami w TDI to moje byłe auto.



I zrobiony podjazd do domku - wystarczyło, bym mógł tam spędzić miłe wakacje. Tylko tyle.



Po raz pierwszy nie jeździliśmy nigdzie (poza Koszalinem, tam byliśmy). Po prostu odpoczywaliśmy i relaksowaliśmy się. I nawet nie zauważyłem, że mam wózek. Zapomniałem o nim. Wjechałem zawsze tam, gdzie wjechać chciałem.



Okuninka

Tutaj dla wózkowiczów oferta jest mocno ograniczona, choć sama miejscowość dla wózkowiczów przyjazna. Niestety oferta ośrodków wypoczynkowych to już inna bajka. Nie da się niestety łatwo czegoś przystosować, by wjechać. A jak są dostosowane, to cena zabija. W zasadzie w grę wchodzi jeden ośrodek, który - o dziwo - ma czteroosobowy pokój z wyposażoną i przestronną łazienką, ma bardzo przystępne ceny i jest dostosowany do osób na wózkach inwalidzkich.



Ośrodek, jak większość, to prawdopodobnie były hotel zakładowy z czasów PRL, lecz tu już po remoncie i całkiem przyjemnie się mieszkało. Jedzenie dodatkowo płatne, menu codziennie inne. I ośrodek położony w lesie, więc było przyjemnie chłodno w upalne dni. Świetna pizza kilkaset metrów dalej. Jezioro przepiękne i plaża bardzo blisko ośrodka.



Zakopane

Dokładnie w ten sam sposób szukaliśmy wczasów na zimę. Oczywiście Zakopane. Pierwszy ośrodek - świetne wyżywienie, jednak ciasny parking. Były pokoje czteroosobowe, jednak ostatecznie skończyliśmy w dwóch dwójkach. Nie mam pretensji, bo nocowaliśmy tam tylko 3 noce, a rodzina w czwórce była tam na 2 tygodnie. Drugi ośrodek (zdjęcie poniżej) to także nasz zimowy raj na Ziemi. Byliśmy tam już 3 razy i z pewnością wrócimy. Duży parking, miejsca dla osób niepełnosprawnych, podjazd, plac zabaw dla dzieci, sala zabaw z ekranem do wyświetlania bajek i filmów. I naprawdę przepyszne jedzenie (śniadania i obiadokolacje). Pokój to apartament dla 4 osób, czyli 2 osobne pokoje i spory korytarz. Czego chcieć więcej? Oczywiście i w tym ośrodku mierzyliśmy łazienkę. Wózek do niej wchodzi. I ciągle taniej niż w ośrodku nad morzem, który opisywałem powyżej (tym z basenami).



No i ten widok z okna. Czy zimą, czy latem... Przenigdy mi się nie znudzi! Zrobiłem także panoramę tego, co widzę z okien jak tam jestem i co zawsze poprawia mi humor!





A że Słowacja blisko, a droga na nią przepiękna (bez obaw, żona robiła zdjęcie, ja prowadziłem), to...



To żal nie skorzystać. Bo i piwo dobre, i Studentska też jest. Na zdjęciu poniżej już po słowackiej stronie, inna pora roku i kolejny mój Januszowóz. Tym razem benzyna, fał łosie i kłatro...



Czyli można spędzić wakacje będąc na wózku i nie wydając fortuny. Jedynie mam żal, że muszę kombinować. O coś prosić, coś dostawiać, by było dobrze. Parę osób powiedziało, że otwieram im oczy na problem wózkowiczów i tego, że mogą mieć rodziny. Może coś zmieni się na lepsze po przeczytaniu tego artykułu? Może właściciele pensjonatów i hoteli zaczną zauważać wózkowiczów i zobaczą, że to normalni ludzie, a nie zło konieczne? A pokoje są, bo Unia wymaga, ale czy trzeba wyposażyć jak najmniejszy pokój? Albo dać takie ceny, by żaden kulawy się po ośrodku nie pałętał? Nie wiem. Póki co większość ośrodków dostosowanych z pokojami czteroosobowymi lub dwoma dwuosobowymi jest poza moim finansowym zasięgiem. A my na wózkach nie gryziemy. Znam masę ludzi na wózkach i każdy jest człowiekiem sympatycznym i miłym. Serio. Na chwilę obecną dwutygodniowe wakacje w domku i dodatkowo osobne wyżywienie nad morzem kosztuje mnie około 5500 złotych dla czterech osób. Najtańsze wczasy, jakie znalazłem w ośrodku wyposażonym, z wyżywieniem, to koszt 7500 złotych + opłata za parking (20 - 40 złotych dziennie w zależności od ośrodka). W tym roku znów krótkie wczasy (niecałe dwa tygodnie). Gdzie? To chyba oczywiste - w Sarbinowie! Wszystkie fotografie użyte w artykule są mojego lub mojej żony autorstwa.

Jeżeli temat Cię zainteresował i chciałbyś, bym popisał dalej o dostosowaniu miast i miejscowości wypoczynkowych do wózkowiczów czy o reakcjach ludzi na kulawca, daj znać. Napisz, co Cię zainteresowało i o czym chciałbyś poczytać w ewentualnych kolejnych częściach. Źródeł nie podaję - wszystko stworzyłem sam.

I nie odbieraj tego artykułu jako narzekanie, że mi źle i użalanie się nad sobą. Ja sobie poradzę. Ale w tym artykule chciałem uczulić ludzi na pewien problem. Problem, którego się nie zauważa, czy który się marginalizuje. A ludzi na wózkach inwalidzkich jest naprawdę dużo. Hotelarz mówi, ze nie ma na takich zarobku, dlatego pokój dostosowany musi być droższy, by się zwrócił. Nie, nie musi. Jakby były normalne ceny i większa dostępność rodzinnych pokoi, czy ośrodków z pokojami dla rodzin z osobą niepełnosprawną. Jakby takie dostępne dla wózkowiczów ośrodki miały napisane na stronie, że mają takie udogodnienia, to gwarantuję, że osoby mające w rodzinie wózkowicza chętnie by jeździły do takich ośrodków na odpoczynek. Może ten artykuł otworzy ludziom oczy, może wzbudzi hejt. Nie wiem. Uważam, że jest potrzebny.
11

Oglądany: 63321x | Komentarzy: 140 | Okejek: 380 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało