Szukaj Pokaż menu

Wielka księga zabaw traumatycznych IV

27 407  
5   23  
Dla trochę starszych dzieci...Jak byliśmy mali, to wiele pomysłów nam do głowy strzelało. Co odważniejsi wcielali je w życie. Ryzykując poważnymi konsekwencjami w postaci ostrego lania uparcie przecierali szlaki nieznane i niezbadane. A to rzeźba na meblach, a to pierwsze jazdy Żukiem, a to w końcu bobsleje na schodach... Nieskrępowana niczym wyobraźnia dziecięca daje tu upust...

UWAGA! Nawet jako dorośli nie próbujcie tego w domu...


Swego czasu rodzice moi zastali mnie zawzięcie dłubiącą dość ostrym narzędziem po meblościance (takiej PRL-owskiej, lakierowanej). Zdążyłam już wyrzeźbić spory kawałek mebla, zanim mnie brutale dopadli. Wykazali się wielką wyrozumiałością i postanowili dociec dlaczego ich pociecha postanowiła zdemolować meble. Moja odpowiedź rozbroiła ich na tyle, że nawet obyło się bez klapsa.

Wielka księga zabaw traumatycznych II - Zabawy z pastuchem elektrycznym

22 684  
4   28  
Nie bądź głąb, wejdź w głąb!Bo trzeba mieć fantazję dziadku :) A kto ma największą? Dzieciaki! Dzisiaj odpowiemy na pytania jak daliście sobie radę zrobić z wozu drabiniastego czołg, co sześciolatek zrobił gołej pani w kabinie na basenie oraz jak najszybciej zatrzymać uciekającego przestępcę.

Ja pamiętam, ze kumpel miał w ogródku mrówki i należało je wytępić. Były to czasy podstawówki i miało się różne genialne pomysły. Ponieważ nasz cały zapas nitro spaliliśmy na pobliskiej budowie, a wrzątku te zwierzątka się nie bały- to wymyśliliśmy że będziemy eksterminować je za pomocą saletry z cukrem. Kumpel mieszka na parterze, i do 2 kopców wsypaliśmy tak około po 5 litrów saletry (całe kieszonkowe z miesiąca i równocześnie podpaliliśmy. Płomienie sięgały w rezultacie do 2 piętra i oczywiście nieprzyjemności bo ktoś z sąsiadów wezwał straż pożarną.

Wielka księga zabaw traumatycznych III

25 979  
5   40  
Klikaj nie pytaj...Czy wiecie jak sprawiedliwie podzielić się nabojami podczas wojny na proce? Czy wiecie co może młody elektryk? A czy w końcu wiecie ile jest okazji dla młodego pirotechnika? Dziecięca wyobraźnia jest niczym nieskrępowana. Więc popuszczamy wodze fantazji...

U mnie niestety tylko Mikołaj świecidełko (ze świeczką w środku) poszedł z dymem. Ale okazałem przytomny umysł, napełniłem pistolet na wodę i zacząłem gasić, zanim zajął się parapet. No i oczywiście paliłem zabawki nad świeczką. A z zabaw to może... Wspinanie się przy największym wietrze na starą, pordzewiałą, dziurawą, od dawna nieużywaną wieżę do ćwiczeń dla strażaków i kołysanie nią wraz z wiatrem. (wrażenia były niesamowite, przechylała się o kilka metrów, a spojrzenie w dół też było interesującym przeżyciem, gdyż w żadnym z pięter nie było więcej niż 1/6 podłogi!) 

by Mihau_nts

* * * * * 

My zimą robiliśmy kulki ze śniegu, robiliśmy mały otwór w środku, wlewaliśmy tam trochę benzyny, podpalaliśmy i rzucaliśmy w ściany. Efekt był niesamowity, jak taka rozbryzgująca się kulka motała płomyczki wszędzie do okoła. Raz taki płomyczek poleciał na głowę kolegi i trochę mu się czochradło zajęło. Ale wsadził łeb w zaspę i nie ucierpiał za bardzo.

by Micbea

* * * * *

Zabawy pirotechniczo-saperskie:
- Proch dymny - testy w pokoju - gęsty siwy dym i smród saletry i siarki.
- Próby minerskie z w/wym. prochem - mało nie straciłem głowy jak puszka pizd...ła kilka sekund po tym jak dmuchałem w ognisko pod nią
- Odłamek miki w szyi po tym jak obstawiliśmy ognisko kamieniami wyciągniętymi z wody.
- Próba z żarówką a la Bond - żarówka, dziurka, benzyna - niestety nie wybuchło.

Zabawy chemiczne:

- Kwasem siarkowym (roztwór do akumulatorów) popaliłem wykładzinę w pokoju i 2 par jeansów. Później podklejałem dziury butaprenem i malowałem pisakiem żeby rodzice nie zauważyli.
- Elektroliza - szybko się nauczyłem że prądem przemiennym 220V się nie da. 
- Sprawdzanie palności pozostałości wszelkich substancji znalezionych na śmietniku za CPNem.

Zabawy indiańsko-westmańskie:

- Łuki, proce, dzidy - z procy trafiałem w druty telefoniczne.
- Samopał na proch dymny - nie działał za dobrze.
- Cygara z liści orzecha i słonecznika.
- Zawał własnoręcznie wykopanej ziemianki - na szczęście płytka.
- Postrzelenie siostry z kuszy na zaostrzone ołówki - odwdzięczyła się wbijając mi w rękę widelec. 
- Przechodzenie Odry zimą po kruchym lodzie.

Zabawy astronomiczno-fotograficzne:

- Wielokrotnie: Przeziębienie po nocnych sesjach fotograficznych na mrozie.
- Sesja foto na dachu wieżowca - sąsiedzi z ostatniego piętra myśleli że ktoś się włamuje. 

by Smicube 

* * * * * 

Mój ojciec jest elektrykiem. I kiedyś za pacholęcia 7 letniego widziałem jak włożył miernik wyglądający jak wkrętak w gniazdko i tak ładnie zapiszczało.
Któregoś dnia będąc sam w domu postanowiłem pobawić się w tatę.
Wyciągnąłem sobie siakieś narzędzia z szafki i postanowiłem sam dokonać pomiarów. Jako że na elektryce znam się znikomo czego dowodem jest to że na polibudzie elektrycznej podziękowali mi za współpracę już po pierwszym semestrze wiec nie powiem co tam zmajstrowałem, jedynie powiem ze fajnie się leciało przez 7 metrowy pokój.

by LENNOX 

* * * * *

Trochę czas temu (tak w początkach podstawówki) naoglądałem się dnia pewnego Copperfielda, czy innego tam magika. W ten czas zafascynowany byłem również elegancko działającym zestawem dezodorant + zapalniczka. To sobie wykoncypowałem, że sam mogę być takim magikiem jak spalę swoje więzy. Wziąłem znalazłem jakiś sznurek, związałem sobie nogi przy kostkach parokrotnie. Do tego obwiązałem jeszcze ileś tam razy nićmi do szycia i miałem więzy. Spryskałem to obficie jakimś dezodorantem i radośnie podłożyłem ogień pod więzy. Blizny mam do dziś. Dobrze, że zrobiłem to na przedpokoju to dość szybko dotarłem w podskokach do wanny.

by FreshMeat

* * * * * 

Będąc troszkę starszy (z 12 lat) akurat mieliśmy na osiedlu okres zabawy procami. No, a że amunicja zwykła nam się znudziła (kamienie, szyszki, śliwki itp.) wymyśliliśmy, że pójdziemy na pobliską strzelnicę (policyjną) i sobie z czubków postrzelamy. Akurat tego dnia poszliśmy w pięciu. Najpierw przedarliśmy się przez umocnienia (płot z drutem) i dotarliśmy przez lasek do strzelnicy. Odczekaliśmy chwilę i widząc, że nikt nie strzela zeszliśmy na dół w poszukiwaniu czubków. Amunicja była więc trza ją było zużyć. Ja z kumplem proc nie mieliśmy (jakoś tak wyszło), ale pozostała trójka miała. No to się podzieliliśmy. Ja kolegą rzucamy w nich zielonymi szyszkami (było mnóstwo w otaczającym nas lasku), a oni w nas strzelają z czubków. Prawda, że sprytnie? Zabawa skończyła się po parunastu minutach jak mój kolega w końcu dostał czubkiem pod oko. Centymetr wyżej i nie miałby oka. Dobrze, że tego dnia nie było strzelania na strzelnicy, bo myślę, że byłoby jeszcze o wiele ciekawiej.

by FreshMeat

* * * * * 

Jakieś 10 lat temu kumpel podwędził ojcu dokumenty i dał mi je. Ja jeździłem moim cudnym BMX-em,  a kumpel udawał, że jest policją i mnie ganiał. jak mnie złapał to musiał mnie wylegitymować . W międzyczasie kilka dokumentów gdzieś "znikło" Najlepsze jest to, że wtedy kumpla ojciec pracował w sejmie i stracił jakieś przepustki, karty parkingowe, ważne wizytówki itp. 
Oj, pamiętam do dziś co to jest ból.

by Rinez

* * * * * 

Ja pamiętam, że się z kolegami na przerwie założyłem że wejdę na bramkę na boisku i się zaplątałem w siatkę. Mimo moich krzyków przez pół godziny nikt nie przychodził, potem ujrzałem wściekłą twarz dyrektora, coś tam gadał że niszczę sprzęt szkolny i że zachowanie mi obniży. 

by Homhom 

* * * * * 

Eksperymenty wybuchowe były najlepsze, ale po nich mnie tyłek bolał bo:

- Jak nam zbrakło dezydorantów do ogniska, ukradliśmy gaśnice z hotelu ale jeb..ło - była policja, straż i wpierdol.
- Do pralki "Frani" gdy prała rzuciłem karbid i wpierdol.
- Wstrząsało się puszką z colą i robiło dziurkę małym Wilsonkiem świetnie barwiło ściany i wpierdol.
- Sprawdzanie mieszanki saletrowej na stole i wpierdol.
- Gdy stary robił wino chciałem mu pomóc i wrzuciłem trzy kostki drożdży,40 litrów popłynęło po kuchni i wpierdol.
- Na bieguny akumulatora położyłem brzeszczot fajnie się świecił i wpierdol.
- Chciałem zobaczyć jak zagra kolumna podłączona do gniazdka - zagrała zasyczała i sypnęła iskierkami i wpierdol.

by Arecky10

* * * * *

Byłam jeszcze malutką dziewczynką, kiedy wielkim hiciorem było "Joe le Taxi" Vanessy Paradise. Uwielbiałam tą piosenkę, ale jak każdy hicor i ona po pewnym czasie przestała tak często lecieć w radiu. Zaniepokojona tym faktem, spytałam mojego wszechwiedzącego tatę (a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało) "Co się stało, czemu ta pani już nie śpiewa w radiu tej fajnej piosenki?" Usłyszałam coś, przez co nie spałam przez najbliższe dwa dni i beczałam przez godzinę.
"Rozjechała ją żółta taksówka, córeczko"

by Sabcia

No to do poczytania już w przyszły piątek...

5
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielka księga zabaw traumatycznych II - Zabawy z pastuchem elektrycznym
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Oczekiwania kontra rzeczywistość VIII - największa profanacja pizzy
Przejdź do artykułu Autentyki LXXIII Z działu meblowego
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Rodzynki (z) wykładowców - Wrocławscy inżynierowie
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Autentyki LXXIII - Kolega w potrzebie
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Wielka księga zabaw traumatycznych I
Przejdź do artykułu Pisma do administracji

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą